Poprzednie fragmenty przeczytasz tutaj:
I rozdział:
II rozdział
***
Było mroźne niedzielne popołudnie. Błażej wracał samotnie z kościoła do domu. Przechodził jak zwykle przez park, w którym kilka lat wcześniej u Kosmy uaktywniła się moc optyczna. Idąc główną ścieżką, przypomniało mu się tamto zdarzenie, choć nie widział go osobiście. Zasmucił się, widząc w myślach twarz ukochanej siostry. Westchnął. W pewnej chwili minął siedzącą na ławce nastolatkę, która bawiła się ogniem, jak na początku mu się wydawało. W jej skulonych dłoniach iskrzyło się coś dziwnego, niby miniaturowe ognisko, ale nie było płomieni ani dymu. Czując coś niepokojącego, Błażej zbliżył się do dziewczyny. Ze zdumieniem ujrzał, co trzyma w dłoniach – dwie ogniste bańki wielkości kul bilardowych. Zdawały się być zalążkami pożaru zamkniętymi w jakiejś przezroczystej powłoce, czekając niecierpliwie, aż będą mogły się wydostać.
Na widok mężczyzny, dziewczyna się wzdrygnęła. Jedna kulka wypadła z jej rąk. Rozległ się niewielki huk, a u ich stóp buchnął ogień. Na szczęście wszechobecny śnieg, topniejąc, ugasił płomienie, pozostawiając strużki dymu i ciszę. Dziewczyna poderwała się z ławki, gdy tylko jedna kulka jej wypadła, chcąc uciec. Błażej bez namysłu schwycił ją za ramiona i zatrzymał. Zauważył, że nastolatka nie ma już nic w rękach.
– Proszę mnie puścić! – zaczęła krzyczeć, próbując się wyrwać.
– Uspokój się, dziewczyno! Nic ci nie zrobię! – powiedział Błażej spokojnym, ale stanowczym głosem. – Porozmawiajmy – poprosił.
– Nie ma o czym… – odburknęła dziewczyna, zaniechając ucieczki. Stanęła twarzą do nieznajomego, ale pochyliła głowę.
– Jak masz na imię?
– Miranda.
– Mirando, pokaż mi twoje dłonie, proszę.
Nastolatka westchnęła, jednak uniosła ręce i pokazała blade dłonie. Po chwili zacisnęła dłonie, by znów je otworzyć. Wówczas powtórnie trzymała kilka ognistych kulek, które promieniowały przyjemnym ciepłem.
– O to panu chodziło?
– Niezwykłe… Od dawna to potrafisz?
– Od paru tygodni. – Miranda zacisnęła z powrotem dłonie, a ogień rozpłynął się w nich, niczym wchłonięty przez ciało. Błażej nie umiał tego pojąć. – Nie przeraża to pana?
– Widziałem już różne niezwykłe rzeczy. Moja siostra posiadała moc optyczną, wytwarzaną przez komórki tęczówki. Niestety, nie mogła swobodnie się nią posługiwać tak jak ty. – rzekł przyjaźnie Błażej.
– Na początku to było straszne, kiedy nagle piekły mnie ręce i tworzyły się w nich płomyki, potem kulki ognia. Dopiero kilka dni temu zaczęłam robić tak, jak pokazałam. I dalej to dość trudne.– zwierzyła się dziewczyna. – I nie rozumiem, o co w tym chodzi, skąd się to bierze, skąd we mnie ta zdolność…
– Jeśli chcesz, możesz poznać mojego przyjaciela, który posiada też pewną niezwykłą umiejętność. Chętnie ci pomoże.
– Teraz nie jest źle, ale rozwaliłam już niejedno… – W jasnych oczach Mirandy zakręciła się łza, widać było, że jest zagubiona. – A rodzice się mnie boją…
– Walerian ci pomoże, jestem pewny – Błażej uśmiechnął się przyjacielsko do nastolatki. – Nie martw się, rodzice zrozumieją, że nie zagrażasz nikomu, jednak musisz poznać to, co posiadasz i nauczyć się z tym żyć.
***
Studia doktoranckie na kierunku genetyka molekularna były przełomowym okresem w życiu Waleriana. Na początku miała miejsce tragedia w rodzinie przyjaciół, która odcisnęła bolesne piętno w życiorysie Błażeja, Waleriana i Ładka. Jednak później badania Atkizofskiego nad nadprzyrodzonymi zdolnościami, które posiadał on i Miranda, pochłonęły go całego. Odkrył niezwykłe i zadziwiające fakty. Swoją pracę doktorancką poświęcił mutacjom w genomie ludzkim, udowadniając, że ewolucja gatunku ludzkiego trwa dalej. Do badań naukowych Walerian miał do dyspozycji materiał genetyczny pobrany od setki obcych sobie osób, udostępniony doktorantom wyłącznie do tychże celów. Ponadto pobrał próbki od siebie i Mirandy, podpisując je jako G i A. Wielomiesięczna praca przyniosła niesamowite rezultaty.
Wśród stu dwóch próbek materiału DNA, w aż sześciu Atkizofski odkrył gen, całkiem obcy, dotychczas nikomu nieznany, za to niezwykle istotny dla całego organizmu. Walerian wykazał, iż wszelkie choroby genetyczne są związane z istnieniem tego jednego kluczowego genu, nazwany GA. Zmieniał właściwości innych genów i wpływał w ten sposób na cechy komórek, co w praktyce oznaczało odmienność całego organizmu. W próbkach materiału genetycznego szóstki spośród badanej grupy Walerian zaobserwował całkiem różne wersje oddziaływania genu GA na resztę genomu ludzkiego. W jednym uaktywniony był gen odpowiedzialny za chorobę Downa, w innym zaś – gen determinujący wady fizyczne ciała, takie jak brak jednego z narządów lub jednej z kończyn. Geny te istniały w pozostałych próbkach, lecz pozostawały nieaktywne, całkiem martwe i niegroźne. W dwóch innych próbkach genetycznych obecność genu GA zmieniała cechy podstawowych genów, odpowiedzialnych za kolor skóry czy oczu, wrażliwość na bodźce, unerwienie i funkcjonowanie kory mózgowej. Tak samo było w genomie Waleriana i Mirandy – gen GA odmienił wszystkie ich geny, nadając ich ciału nowe funkcje, rozwijając nowe możliwości.
Oficjalne wyniki badań zawarte w pracy doktoranckiej Waleriana Atkizofskiego stały się przełomem w świecie nauki i kolejnym krokiem ku zrozumieniu naszej egzystencji. Wskazał na normalną w świecie nauki, lecz dość kontrowersyjną wśród społeczeństwa nazwę mutant, co oznaczało człowieka dotkniętego przez odkryte zjawisko naturalne, czyli mutację genetyczną. Nadał jednak określeniu mutant przyjaźniejsze i sensowniejsze znaczenie, odrzucając stereotyp potwora z fantastycznych bajek i filmów. Walerian opisał szczegółowo cechy genu GA oraz jego wpływ na przykładzie czterech materiałów genetycznych. Dopiero na koniec procesu badań poznał charakterystykę całej grupy badanych osób i przekonał się, że wszystkie wnioski były słuszne i wyjątkowo precyzyjne.
Pierwszy mężczyzna z genem GA chorował na zespół Downa, zaś drugi urodził się bez lewej ręki. Kolejne dwie osoby to kobieta o wysokim ilorazie inteligencji, poliglotka oraz pewien mężczyzna, były bokser. Ona miała jedno oko intensywnie zielone, zaś drugie blado niebieskie, na dodatek przyswajała każdą wiedzę w niewyobrażalnie szybkim tempie. Jej osoba pozostawała anonimowa, nie chciała ujawniać się publicznie, co zagwarantowały jej władze uczelni. Ostatni mężczyzna posiadał skórę twardą i odporną na uszkodzenia, a zarazem miękką i elastyczną. Był niegdyś świetnym bokserem, jednak musiał wycofać się z ringu, po odkryciu swojej niewiarygodnej wytrzymałości. On również nie ujawnił swojej tożsamości.
W przypadku Waleriana gen GA wpłynął na niewiarygodne zwiększenie dostępu do pełnych możliwości mózgu, co pozwoliło na rozwinięcie się telepatii. Z kolei w Mirandzie, która była w trakcie okresu dojrzewania, rozwijał niezwykłe zdolności komórek na dłoniach. Skóra wewnętrznej część rąk kondensowała energię z otoczenia, rozpalając ją w ułamku sekundy do setek stopni Celsjusza. Tworzyły się kuliste formy rozgrzanej mocy, promieniującej gorącem i światłem niczym bezgłośne płomienie. Przy zetknięciu się z czymkolwiek poza dłoniami dziewczyny, natychmiast eksplodowały jak mały pocisk bombowy. Miranda potrafiła też zniszczyć owe formy, czyli na powrót ostudzić i rozłożyć na energię, oddając ją do otoczenia.
Oficjalnie Walerian podał, że gen GA wpływa na każdy gen ludzki, lecz w każdym organizmie efekty tego mogą być odmienne. U jednych powoduje uaktywnienie genów odpowiedzialnych za określone wady rozwojowe i choroby. Drugim umożliwia szerszy dostęp do potencjału umysłu i pozwala na wykorzystanie go w większym stopniu niż u przeciętnej osoby. U innych – zmienia właściwości fizyczne organizmu, zdolności ruchowe czy też wytrzymałość mechaniczną. Walerian podkreślił, iż może to przyczyniać się do wysokiej inteligencji, zwiększonej wrażliwości na bodźce, wyrazistszej intuicji, silniejszych mięśni, odporności na niektóre choroby, lepsze znoszenie trudnych warunków pogodowych. Zaznaczył w swej pracy doktoranckiej, że gen GA należy jeszcze badać, aby dowiedzieć się więcej, a jego wpływ wciąż pozostaje w sferze domysłów. W końcu udowodnił i opisał tylko kilka przypadków, oczywiście pomijając swój własny czy przyjaciół. Walerian wiedział, że opisane możliwości wpływu na organizm to istotne czynniki, na których opierały się pozostałe niezwykłe zdolności. Przykładowo Miranda nie umiałaby tworzyć wybuchowej energii bez aktu woli. Podobnie jak u każdego człowieka podniesienie ręki wymaga aktywności mózgu i przewodzenia odpowiednich impulsów do kończyny. Każdy ruch czy działanie wiąże się z aktem woli lub pośrednim aktem woli, czyli wyuczonym automatycznym działaniem organizmu. Wola – gen GA wpływając na układ nerwowy, rozwija ją do nieskończonych granic. Walerian wiedział, że na tym opierała się telekineza Artura i ukrywanie mentalne skrzydeł przez Kosmę.
Wielu naukowców z całego świata podjęło się wkrótce podobnych badań. Potwierdzali tezy młodego, zdolnego doktora. On natomiast otrzymał w ciągu ostatniego roku studiów i po opublikowaniu pracy doktoranckiej kilka nagród pieniężnych i rzeczowych. Nagrody ufundowane przez polskiego Prezesa Rady Ministrów i zagraniczne instytucje badawcze były na tyle szczodre, że pozwoliły Walerianowi realizować swoje plany związane z dalszymi badaniami, ale nie tylko. W roku, w którym Walerian obronił pracę doktorancką i uzyskał tytuł doktora, miał już dwadzieścia osiem lat. Już od kilku miesięcy trwał remont odziedziczonego przez Waleriana po dziadku dużego piętrowego domu nad morzem niedaleko Gdańska na koszt rodziców, a według jego pomysłów. Gdy tylko ukończył studia, pojechał tam, by osobiście nadzorować prace. W sierpniu dobiegły końca – dom był gotowy do zamieszkania.
Walerian i Błażej postanowili przeprowadzić się do Myszelic. Błażej zakończył już studia inżynierskie i pierwszy semestr magisterskich. Przeniósł się od drugiego semestru na uczelnię w Gdańsku. Mężczyźni wzięli pod swoje skrzydła Mirandę. Dziewczyna dopiero wówczas wyznała rodzicom prawdę o sobie, swojej zdolności i o pomocy otrzymanej od Waleriana oraz poprosiła, by pozwolili jej zamieszkać w Myszelicach. Na przełomie sierpnia i września cała trójka wprowadziła się do pięknej rezydencji znajdującej się nieco ponad kilometr od plaży nad Bałtykiem. Walerian stworzył w rezydencji kilkanaście pokoi, jednak z przyjaciółmi zajął jedynie trzy mieszczące się na parterze. Piętro zostało więc puste. On sam czuł, że tylko tymczasowo, pozostali dziwili się, po co im tak duży budynek. Gdy tam mieszkali, jeszcze jakiś czas trwały dalsze prace, tym razem poważniejsze niż te już ukończone. Walerian na własny koszt prowadził przebudowę piwnicy i strychu. Nie zdradził przyjaciołom, co dokładnie ma powstać, ale obiecał, że będą zachwyceni. Ponadto zaczął pracować nad tym, by osiągnąć tytuł profesora, wiedział, że czeka go parę lat pracy, ale był już coraz bliżej, a cel był warty zachodu. Tym bardziej, że prace, którymi przybliżał się do wymarzonego tytułu, pomagały mu zrozumieć jeszcze lepiej gen GA, możliwości swoje i tych, którzy są mu podobni wskutek mutacji. Jeszcze w czasie liceum postanowił, że nie ujawni światu zbyt prędko prawdziwych efektów odmienności sobie podobnych. Teraz był świadomy, że ludzie nie przyjmą spokojnie do wiadomości, że ktoś posiada zdolności, które dotąd przypisywano superbohaterom z komiksów, kreskówek czy filmów. Wolał nie straszyć społeczeństwa, czując, że lęk przed nieznanym będzie silniejszy od fascynacji i negatywnie może to się odbić na tych, którzy zostali dotknięci niezwykłą mutacją.
***
zdjęcie: pl.freeimages.com