***
W kolejną zimę do Instytutu Atkizofskiego wprowadził się piętnastoletni Wojtek Reżeta i o rok młodszy Aleksander Weselek. Pierwszy z nich zaczął w sobie odkrywać zdolność manipulowania masami otaczającego nas powietrza, czyli wiatrem. Zaczęło się od powodowania silnych wichur w miejscach, w których chłopak się znajdował, czego nikt nie rozumiał. Dopiero kilka takich zdarzeń skłoniło nastolatka do kontaktu z jedyną znaną osobą, która przewidywała odmienne cechy organizmu z genem GA.
Miesiące treningów pozwoliło Wojtkowi niemal w pełni zapanować nad niezwykłą zdolnością, a nawet odrywać siebie samego od ziemi. Zaledwie po paru miesiącach od zamieszkania w Myszelicach, potrafił latać, podobnie jak Krzysiek.
Z kolei Olek był energicznym blondynem, który pewnego dnia przeniósł się z piętra domu do ogrodu – teleportował się, nawet nie wiedząc, że to potrafi. Kilkukrotnie jego ciało płatało mu podobne figle i przenosił się z miejsca na miejsce. Dopiero po trzech miesiącach opanował sztukę teleportacji. I mimo wyjaśnień profesora, co do natury tejże zdolności, pozostawała ona dla chłopaka tajemnicza. I bardzo ją polubił, korzystał z niej tak często, jak to było możliwe. Testował wciąż na nowo, jak daleko uda mu się teleportować. Póki co ograniczał się do terenu Instytutu, marząc, by sięgnąć dalej.
Wiosną do rezydencji przybył brat Filipa, ponieważ i w nim gen GA zaczął dawać się we znaki. Profesor już dawno to przewidział, przygotował do tej nowiny Filipa długo przed tym, zanim zadzwonili jego rodzice. Okazało się, że trzynastoletni już Wacław może przeistaczać się w obcą osobę. Niczym kameleon mógł przybrać inną postać, jednak w środku wciąż był sobą. Była to trudna, ale wspaniała umiejętność, którą długo miał jeszcze ćwiczyć. Ale w środowisku, w jakim zamieszkał, było to o wiele prostsze niż w domu u rodziców. Tym bardziej, że rodzice Filipa i Wacława postanowili wyjechać za granicę na stałe. Powierzyli chłopców profesorowi, wiedząc, że są w dobrych rękach. Tym bardziej, że starszy syn był już dorosły. Instytut Atkizofskiego stał się więc domem obu braci.
Pół roku później do drzwi Instytutu zapukała rodzina Ezamek. Czternastoletnia Kryspina została przywieziona przez rodziców po tym, jak zaczęła wykonywać proste czynności w nieludzkim tempie. Jako że państwo Ezamek znali się z Krzewińskimi, wiedzieli do kogo zgłosić się z córką. Wkrótce Kryspina zamieszkała z innymi, aby nauczyć się żyć normalnie i korzystać ze swej niecodziennej zdolności tylko w razie konieczności. Po jakimś czasie nastolatka przekonała się, że może biegać niezwykle szybko. Raz dobiegła na plażę poprzez lasek (czyli ponad kilometr od Instytutu) i z powrotem w ciągu sekundy, co wprawiło w osłupienie nie tylko pozostałych mutantów, ale i ją samą.
Miesiąc później, w listopadzie, Lilia dowiedziała się od rodziców, że jej młodszy brat przechodzi jakieś przemiany. Prawie trzynastoletni Max emitował niebieską energię wokół dłoni podobnie jak Aleksy. Profesor zauważył, że proces powstawania energii był niemal identyczny u obu chłopców. Ciekawił wszystkich fakt, że ich moce miały taki kolor co oczy. Jednak profesor tego nie umiał rozgryźć.
Maksymilian sam zechciał dołączyć do siostry i wprowadzić się do Instytutu. Tak też zrobił. W dość krótkim czasie nauczył się panować nad swoją zdolnością. Jednak zamiast strumieni, tworzył płaskie dyski mocy, które wyrzucał z otwartej dłoni. Były niezwykle niebezpieczne, więc starał się jak najszybciej ujarzmić swoją moc. Podobnie i reszta mieszkańców Instytutu Atkizofskiego jeszcze długo musiała trenować, by to człowiek panował nad swoimi nadzwyczajnymi zdolnościami, nie na odwrót.
***
Jedenaście lat od wprowadzenia się Waleriana do rezydencji w Myszelicach wraz z Błażejem i nastoletnią wówczas Mirandą minęło bardzo szybko i bardzo intensywnie.
Na początku byli we trójkę, po jedenastu latach dom zamieszkiwało już piętnaście osób, w tym oni troje. Walerian miał już trzydzieści dziewięć lat i wiedział o genie, który dawniej odkrył, bardzo wiele. W ciągu ostatnich lat poznał wielu mutantów – ludzi kolejnego szczebla ewolucji, którzy bali się tego, kim się urodzili. Doradzał i pomagał każdemu, kto zgłosił się do Instytutu. Jednak tylko nieliczni decydowali się zamieszkać u profesora. Mało kto chciał poznać swoją odmienność, aby cieszyć się życiem jak dawniej, ale i korzystać z tego, co dostał od losu. Niektórzy jednak utrzymywali kontakt z uczonym, mając pewność, że zawsze będą mogli liczyć na wsparcie. Walerian chętnie pomagał każdemu, kto mu na to pozwalał. Jednocześnie walczył, by zbyt wiele faktów o możliwościach mutantów nie ujrzało światła dziennego. Wiedział przy tym, że jedynie odracza to w czasie. Pełne poznanie mutantów pozostawało kwestią czasu, a profesor chciał świat na to przygotować. Nie do końca wiedział, jak – umiał czytać w myślach, lecz nie potrafił określić, jak zachowają się całe społeczeństwa, gdy dowiedzą się wszystkiego o mutantach.
Błażej miał już trzydzieści pięć lat i kolejny sukces na koncie – od dwóch lat pracował dla Polskiego Instytutu Nauk, udoskonalając stare i budując nowe urządzenia do pracy naukowców. Miranda była już dorosłą kobietą w wieku dwudziestu dziewięciu lat, z wykształcenia była magistrem filologii romańskiej i pracowała w Gdańsku. Filip był już dwudziestojednoletnim studentem administracji, a Lilia dziewiętnastolatką, która właśnie zdawała maturę. Piotrek miał z kolei siedemnaście lat i kończył pierwszą klasę liceum. Aleksy, Oliwia, Zosia i Wojtek mieli po szesnaście lat i uczyli się w tym samym liceum, ale w różnych klasach. Zaś Kryspina, Krzysiek i Olek mieli po piętnaście lat i z licealistami uczyli się w Zespole Szkół w Myszelicach. Najmłodsi pozostawali Wacław, który miał czternaście lat i skończył pierwszą gimnazjum oraz Max, który ukończył dopiero co podstawówkę. Max skończył bowiem trzynaście lat z początkiem roku. A był to rok 2026.
Koniec Rozdziału III